środa, 1 kwietnia 2009

a co tam ....


Transcendentnie przyglądam się temu, jak ten świat schodzi na psy.

Mój podmiot wytargował sobie gdzieś parę dni wolnych od życia.
Ale ja zostałam.
Obłędnie szukam własnego JA, które gdzieś się zagubiło razem z NIM.
ON, który był ważniejszy od wszystkiego co miałam, lepszy od wszystkiego co znałam. A ja po prostu dałam mu odejść.
Cholera, a miało być tak pięknie!

W prowizorycznej skorupce własnych, skąpych marzeń, które jeszcze mi zostały, staram się ocalić tę resztkę szarych komórek, tych które miały najsilniejszy układ immunologiczny. Tą resztką istoty, chcę pamiętać o tym co było, co on mi dał, a co ja bezczelnie wzięłam.

Chciałabym iść na plażę.
Poczuć piasek pod stopami, w dłoniach. we włosach...
Wtopić się w jego istnienie, poczuć ciepło jego duszy zatopionej w Słońcu, poczuć chłód jego powierzchniowości, obmytej morską słoną wodą.
Poczuć wiatr, zaiskrzyć jeszcze raz i rozsypać się na wszystkie cztery strony świata.

Ingerencja łez w moje życie zawsze zostawia w nim jakiś ślad.
Generalnie nie zawsze mnie to uszlachetnia.
Teraz zołza, która we mnie od dawna siedziała, wylazła na powierzchnie i mackami swojej podstępnej zagłady, odbiera mi to wszystko co jeszcze słabo tli się we mnie.

Skąd wziąść siłę, która wystarczyłaby do tego aby przetrwać.
Aby znowu poukładąc swoje życie według klarownych zasad, dzięki krórym mogłabym znowu nie bać się patrzeć ludziom na ulicy prosto w oczy.
Komu zaufać, aż tak, by złożyć mu siebie samą, bez tej zołzy, a tylko z tym co dobre?
Jak odbudować to co już zniszczone, nie jako falsyfikat, ale jako autentyczny twór, który sprosta wyzwaniu i postawi mnie spowrotem na nogi?

Czy nadzieja sama wystarczy, czy może potrzebny jest jeszcze ktoś?
Ktoś silniejszy, kto mógłby nieść ciężki plecak moich win, po krętej, wyboistej, wąskiej dróżce, która wcale może nie wieść do celu.
Ktoś kogo mgliste a jednak wyraźne odzwierciedlenie dostrzegłam w milknącym obrazie człowieka, który był mi światełkiem.

Nocą szukałam mojej gwiazdy, ale jej nie było...
Jak dobrze, że gwiazd są całe miliony.

Brak komentarzy: